Dziennik pokładowy Leśnego Licha, 31 grudnia, ostatni dzień roku.
Czasami wpadam w sidła pustki. Możliwe nawet, że jest tam czas i przestrzeń, wszystko jednak zapętlone we wnyki. Depczę po piętach wczorajszego dnia, skostniałą, diamentową drogą w środku lasu. Z zaschniętych traw wyściubia nosa Wielka Niedźwiedzica. Nade mną wisi Pas Oriona a może to miecz Damoklesa. W ciemnościach raźniej się kroczy wytyczonymi ścieżkami i z przyjacielem- Łapą. Gdy jest mi nie do śmiechu, zwracam się w cztery strony świata ( czyt. do Boga) i wznoszę modły o posiłki, o podesłanie kogoś z wiadomością, z Drogowskazem. Jakkolwiek to brzmi, to zawsze działa. Jeszcze nigdy nie odmówiono mi wsparcia. Czekam więc w ekscytacji. Wczoraj, poszłam pod prąd, odeszłam od rytuału wieczornej ścieżki , dla zmylenia jutra a może wysłannika. Wyszłam w świetlisty dzień, pod wpływem chwili, jakby prowadzona. Nadchodzą. Człapią w śniegu, pod górkę, w poniedziałkowe południe, naszym "wielkim" gminnym szlakiem.To nie może być przypadek. Mijamy się ostrożnie, z wymianą spojrzeń i nieśmiałym uśmiechem. Jestem cierpliwa. Zataczam pętlę i teraz ja wspinam się na polanę. Wciąż Są na górce, siedzą pod wiatą, termosik, kawka. Zmierzam ku chacie, w przeciwnym kierunku. Dzieli nas jakieś 50 kroków. I stało się. Słyszę: "Przepraszam panią, czy mogłaby pani na chwilkę do nas podejść". Podchodzę. " Słyszałyśmy, że tu gdzieś jest Leśne Oko? "Mhy. "A pani jest stąd?" Mhy. "Przeczytałam o Was." Mhy. "Czy nie ma tu więcej takich miejsc do kupienia." Niestety. " Piękne miejsce, są widoki. A jak się żyje? " Szybko przechodzimy "na ty"- Olga i Dorota. Mamy wspólną głębię ostrości- umiłowanie ciszy i przyrody, a przy okazji wspólnych znajomych wokół Turnickiego. Rozmawia się sympatycznie, lekko skacze z tematu na temat, niestety wszystko ma swój kres. Spotkanie dobiega końca, życzę dziewczynom dotarcia do celu- miłej wędrówki. Żegnam się i już chcę odchodzić, gdy Olga mówi, "A tak na koniec, chcę Ci coś jeszcze powiedzieć. Od jakiegoś czasu prowadzę w Przemyślu manufakturę rzemieślniczą - pieczemy chleby. Gdybyście byli akurat w Przemyślu, wpadnijcie do nas. Zapraszamy na chleb." Głodnego nakarmiono. Wiadomość odebrano. Uczynki miłosierdzia spełniono. Dziękuję. Na ten Nowy Rok życzę nam wszystkim jak najwięcej takich podarunków- spotkań. W miejscach najmniej spodziewanych, o czasie nieprzewidzianym, byśmy byli gotowi je przyjąć i gotowi o nie prosić.















